Od dawna planowany dzień wyjazdu wkońcu nadszedł. Wstałam (jak zwykle ostatnio) o 12 a o 15-16 mieliśmy zbierać dupe w troki i nach Poznań. Mała się oczywiście nie wyrobiła i dostała zjebe. No nic, podjechaliśmy z Sienią (F4i) po Marcina (R1), Szuszu (Kawa 636) i Jankesa i w długą. Cała droga śmiech non stop. Dojechaliśmy po Pzn, zaparkowaliśmy koło Berdonki (cytuje, żeby nie było, że błąd), odwiedziliśmy ową Berdonkę - nestea i takie tam no i na stadion.

"Ludziów" od cholery i jeszcze trochę. Dowodzenie nad aparatem od Szuszu przejełam ja i ok będziemy pstrykać. Pierwsza bramka "ale aparaty do depozytu" ... No to sobie popstrykaliśmy mhm. No trudno zostały telefony, bo nikt nie wpadł na pomysł, żeby wziąć mniejszy aparat. No nic, poczekaliśmy aż Szuszu odda aparat do depozytu, dostaliśmy po prezencie - smycz i starter play'a który do dzisiaj leży w bagażniku. Ok to idyma. Doszliśmy na nasze miejsca (płyta czyli prawie 3h stania :) ale co tam) Chłopacy udali się po rebulla z myślą, że to też rozdają za darmo ale po rozpoznianu sytuacji że jednak nie za darmo, wrócili. Ich komentarze na temat dosłownie wszystkiego były przezabójcze. I pan z "z ochrony" którego mina rozbrajała wszystkich dookoła <3.

Po jakieś 30-40minutach stania i czekania na rozpoczęcie - wkońcu się zaczeło. Zawodnicy wyprowadzeni w obstawie dzieci jak piłkarze tyle, że na małych crossikach - już ten widok był mega. Zapach spalin, krzyk zachwytu widowni i wszystko pare metrów od nas - przeżycia nie do opisania. I komentarze Szuszu czemu kazali mu zostawić aparat w depozycie bo dosłownie obok nas ludzie mieli identyczne aparaty jak on i walili milion zdjęć na minutę. 

Oczywiście wszyscy trzymali kciuki za Torres'a ale wygrał Adams. Zastanawialiśmy się jak jury oceniało bo dla mnie i w smie dla chłopaków skakali baaaaaaaaardzo podobnie.

W każym bądź razie, wyjazd w 100% udany, chociaż słychać było komentarze, że stunt gp było lepsze. No cóż nie byłam nistety na stuncie więc wiem tylko z opowieści.

Mała